Banalnie, czyli próba odpowiedzi na pytanie: Po co?

Bo taką mam potrzebę :) a czy ktoś to będzie czytał, czy się to komuś spodoba... hipokrytką nie jestem - miło będzie, jeśli tak... jeśli nie - płakać nie będę :)

niedziela, 21 sierpnia 2011

Bywalec


Każdy z nas zna kogoś, kto nim jest :) Dla choleryka takiego jak  ja znajomość z nim to wyzwanie najwyższych lotów… Bo jak się nie zirytować, gdy ktoś godzinami opowiada o zawiłych niuansach układów polityczno-zawodowo-towarzyskich , a Ty i tak niczego nie zapamiętasz,bo w ogóle Cię to nie interesuje i do niczego nie jest potrzebna taka wiedza… Bywalec ,by się oburzył : ,,Jak to niepotrzebna… Kochana, taka wiedza jest bezcenna… Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, trzeba się orientować,żeby się nie spalić potem”… Hmmm, może ma rację. Ja chyba jednak wolę nie polegać na umiejętności zapamiętywania nazwisk i ich kojarzenia z ostatnimi aferami towarzyskimi i zajmowanymi stanowiskami… Dlaczego? Bo jestem w góry skazana w tym temacie na porażkę. Od czego jednak ma się znajomego Bywalca :) Zawsze można sięgnąć do ,,skarbnicy wiedzy” i dowiedzieć się (co prawda post fatum,ale jednak) z kim się miało zaszczyt wypić lampkę wina i dlaczego ta osoba była w danym momencie rozluźniona/spięta/wypindrzona/zaniedbana itp…
Co przezorniejsi znając listę gości mogliby się wcześniej przygotować i zasięgnąć języka przed wydarzeniem. Czy jednak wtedy nie byliby już w połowie bywalcami???
Zostawmy te rozważania… każdy niech będzie sobą. Jak widać na chociażby moim przykładzie w jednej czasoprzestrzeni możemy funkcjonować, choć przyznaję, że radość z relacji jest odwrotnie proporcjonalna do ilości spędzanego razem czasu ;) czasami chyba po prostu tak właśnie musi być